Reklama
Polityka_blog_top_bill_desktop
Polityka_blog_top_bill_mobile_Adslot1
Polityka_blog_top_bill_mobile_Adslot2
Duch w maszynie - Blog Olafa Szewczyka Duch w maszynie - Blog Olafa Szewczyka Duch w maszynie - Blog Olafa Szewczyka

23.10.2015
piątek

Niech sczezną

23 października 2015, piątek,

Ostatnia szansa na zabranie głosu przed jutrzejszą ciszą wyborczą, ostatnia szansa na oprzytomnienie. Jako że wokół rozbrzmiewają głównie lunatyczne kalkulacje, kto ma lepszy program wyborczy, dla odmiany proponuję się ocknąć i zauważyć, że programy kłamców nie mają żadnej wartości. Spróbujmy dziś sięgnąć po brzytwę wujka Willa i wyciąć z listy możliwych wyborów tych, którzy na to żadną miarą nie zasługują. Oby zniknęli w politycznym niebycie. Niech sczezną.

Nie będę przekonywał, dlaczego nie ma sensu oddawać głosu na PiS – jad w postaci czystej – ani na inne jawnie patologiczne formacje, jak KORWiN i Kukiz’15. Dla większości czytelników POLITYKI to oczywiste. Spróbuję uzasadnić, dlaczego w mojej opinii błędem byłby – tak natrętnie w te dni sugerowany przez wielu – rzekomy „wybór mniejszego zła”. Jakoby jedyna szansa, by „za wszelką cenę zatrzymać PiS”.

(Tak, to się ma nijak do tematyki tego bloga, ale proszę mi wybaczyć niniejszą aberrację – przyjmijmy, że korzystam z trybuny Polityka.pl, bo rezygnacja z tej możliwości byłaby błędem zaniechania – a chcę mieć czyste sumienie i świadomość, że przynajmniej próbowałem dołożyć swoją cegiełkę.)

 

Dlaczego nie Platforma Obywatelska

Pamiętacie, ile razy – my, wyborcy PO, bo zakładam, że tak jak ja, wielu z Państwa wybierało tę partię ze strachu przed PiS – dostaliśmy od nich po pysku? Ile razy dawali nam do zrozumienia, że kompletnie się z nami nie liczą? Że nie obchodzą ich nasze oczekiwania, mimo żarliwie składanych onegdaj obietnic?

Głosowaliśmy na PO nie z powodu gospodarczych miraży. Głosowaliśmy na nich przede wszystkim dlatego, że chcieliśmy żyć w normalnym, cywilizowanym kraju, tolerancyjnym i sprawiedliwym. Obiecywany rozdział Kościoła od państwa okazał się fikcją, nasi przedstawiciele rwą się, by całować purpuratów w pierścień, byle tylko żaden z nich nie namawiał swych owieczek do głosowania na konkurencję. Właściwie to mam wrażenie, że pocałowaliby ich nie tylko w pierścień, ale i we wszystko, co by namiestnicy polskiego Kościoła katolickiego do nich wypięli. Hojnie przy tym rzucając na tacę naszymi pieniędzmi. Pamiętacie bizantyjskie kwoty przeznaczone na budowę Świątyni Opatrzności Bożej pod pretekstem troski o kulturę? Minister Zdrojewski uznał, że 6 mln zł na przyświątynne muzeum Jana Pawła II i Prymasa Wyszyńskiego to przejaw „wspierania instytucji związanych z dziedzictwem narodowym o najwyższej wartości”! Co tam – niech upadają skamlące o groszowe dotacje biblioteki, niech niszczeją zabytki, Kościołowi gromnica się należy. Niewiarygodny wręcz tupet i cynizm.

Ucywilizowanie prawa w takich dziedzinach, jak związki partnerskie czy in vitro, okazało się przez lata rządów PO wyzwaniem ponad siły. Lista zaniechań jest tak długa, że nie ma sensu jej tu ciągnąć. Zresztą, po co – czas sięgnąć po brzytwę. First things first.

Naprawdę bylibyście Państwo skłonni głosować na partię, której szefowa korzysta z usług suflera wcześniej wykonującego tę samą robotę dla PiS? Której nie przeszkadza, że rzeczony Misiek ma na ręku zegarek za ciężką fortunę – 37 tys. zł? Która przyjmuje za dobrą monetę wyjaśnienie, że był to prezent od żony, a biedny Misiek jakoby nawet nie wiedział, że ten sikor jest tyle wart? Ile razy będziemy pozwalać im robić z siebie idiotów?

Oni mają nas „chronić przed PiS”? Z Ludwikiem Dornem – byłym „trzecim bliźniakiem” Kaczyńskich w szeregach – nawet dziś na tyle bezczelnym, by doradzać opuszczenie Polski tym, którym się nie podoba brak rozdziału Kościoła katolickiego od państwa, obecność religii w szkołach?

Z kumplem Romanem Giertychem? Z panią Kopacz, której też religia w szkołach nie przeszkadza? I której, jak się wydaje, nie przeszkadzałoby nic, co według niej mogłoby zwiększyć jej szansę na zachowanie pozycji politycznej?

Naprawdę bylibyśmy skłonni znów zaufać takim ludziom? Zaprosić do rządzenia państwem tych, których nie chcielibyśmy nawet zaprosić do wspólnego stołu? Ludzi, którzy co rusz plują nam w twarz? Którzy, mówiąc otwartym tekstem, przyprawiają nas o mdłości?

Platforma Obywatelska nie ma prawa wrócić do władzy. Z wielu powodów. Nie tylko dlatego, że na to nie zasługują. Powód najbardziej racjonalny, poza emocjami: gdybyśmy im teraz darowali, pomyślcie tylko Państwo, jak staliby się bezczelni w poczuciu absolutnej bezkarności.

Nie dajmy im szansy. Niech znikną na zawsze w politycznym niebycie.

Niech sczezną.

 

Dlaczego nie PSL

Bo, jak to w dowcipie, „wybory wygrywa zawsze koalicjant PSL”? Innymi słowy, bo jest to partia bez jakichkolwiek celów politycznych, bo jej jedynym celem jest zachowaniem wpływów, vide dostępu do konfitur?

Nie dajmy im szansy. Niech znikną na zawsze w politycznym niebycie.

Niech sczezną.

 

Dlaczego nie Zjednoczona Lewica

Bo, mówiąc najprościej, żadna z niej lewica. Leszkowi Millerowi nie zależy bynajmniej na tym, jak skończy – jemu zależy wyłącznie na tym, by skończyć jak najpóźniej. Podobnie jak większości tej cynicznej gromadki, dążącej do tego, by się jak najwygodniej ustawić. Wartości lewicowe SLD ma, zdaje się, wyłącznie w dwóch miejscach: w statucie i, przepraszam za język, w rzyci. Jest w tej zbieraninie garstka naiwnych, którzy Millerowi et consortes służą wyłącznie za kamuflaż i narzędzie służące do skuszenia naiwnych. Barbara Nowacka, osoba prawdopodobnie o dobrych intencjach, daje się wykorzystywać, robiąc za twarz Zlew-u. Zapewne czyni to z pełną świadomością, że zawarła pakt osobą, od której powinna trzymać się z daleka. Być może łudzi się, że to jedyny sposób. Ale my nie miejmy złudzeń. Nie marnujmy głosu na Millera.

Nie dajmy im szansy. Niech znikną na zawsze w politycznym niebycie.

Niech sczezną.

 

Najwyższy już czas otworzyć szeroko drzwi i przewietrzyć Sejm, bo już od dawna w nim cuchnie. Mamy dwie alternatywy – polityków, którzy nie zdążyli się skompromitować i niosą nową nadzieję. To partie .Nowoczesna oraz Razem.

Nowoczesna głosi hasła, z którymi się w większości nie zgadzam, ale dla tych z Państwa, którym odpowiada – ujmując rzecz uprzejmie – zachowawcze podejście do gospodarki, pan Petru może się okazać lepszym wyborem niż kompletnie już dziś niewiarygodna Platforma Obywatelska. Jeśli jest wśród Państwa wielu milionerów (gratuluję!), zapewne docenicie gesty Nowoczesnej w waszym kierunku.

Ja będę głosował na Razem. Jedyną w mojej opinii autentycznie prospołeczną i zdroworozsądkową dziś partię. Dającą szansę na zwykłą ludzką przyzwoitość przy podejmowaniu decyzji politycznych, gospodarczych, przy inicjatywach ustawodawczych. Celowo nie piszę: „autentycznie lewicową”, choć Razem mieści się w tak rozumianej przegródce. Ale to niepotrzebne dziś uproszczenie. Najważniejsza jest dobra wola połączona z przenikliwością w dostrzeganiu problemów w skali państwa i zdolnością do proponowania rozsądnych rozwiązań. Najważniejsza jest przyzwoitość i wiarygodność.

Od dawna nie miałem poczucia, że jakaś partia mnie reprezentuje. Że głosi poglądy, z którymi w większości się zgadzam.

Nie głosujcie Państwo na mniejsze zło, bo – jak już wiemy – to „mniejsze” zło puchnie z czasem gargantuicznie.

Obyśmy po wyborach znów nie mieli moralnego kaca.

26.09.2015
sobota

Miękki reset

26 września 2015, sobota,

To może być szokiem dla moich koleżanek i kolegów, dla NASA ;), a nawet dla całego świata :)), ale… NIESPODZIANKA! – wciąż żyję!


No cóż, spróbujmy raz jeszcze. Serdecznie przepraszam za długą nieobecność, być może domyślają się Państwo powodów. Bo jak nie wiadomo, o co chodzi, to zwykle jednak wiadomo. Czasy ciężkie. Zima podobno też ciężka idzie, a ziarno dla ptaków, przywykłych do wyżerki w przydomowych karmnikach, samo się nie kupi, że o potrzebach wciąż nieletniej dziedziczki, Amazonki uprawiającej łucznictwo konne i fotografię pieszą, nie wspomnę. Jako jeno prosty szeregowiec dziennikarskiego prekariatu Rzeczypospolitej twardo walczę o byt. To wyczerpuje. Pisanie pro publico bono o technologicznych ciekawostkach i wartościowych książkach popularnonaukowych, choć miłe i – chciałbym wierzyć – pożyteczne, okazuje się w takiej sytuacji jedną z ostatnich rzeczy, na które ma się ochotę poświęcić wolny czas. Jeśli się go w ogóle ma.

Skąd zatem powrót? Z czystych zaiste intencji – oczywiście chodzi mi o Uratowanie Świata (UŚ), bo szkoda byłoby tracić czas na cele mniejszego formatu. Chodzi mi tylko i wyłącznie o UŚ – z połowy królestwa i ręki księżniczki szlachetnie rezygnuję. Serio, serio, proszę się z łaski swojej nie śmiać z mojej naiwności.

W związku z tym – anarchy mode on – zmieniam zasady gry. Nie będzie tylko o nauce i technologiach. Właściwie to w najbliższym czasie, przez circa miesiąc do wyborów, będzie głównie nie o nauce i technologiach, choć oczywiście i takie wpisy się trafią. Potem zobaczymy. Zresztą potem to może być już koniec świata, jaki znamy i trzeba będzie wiać pospiesznie na Marsa. Któż to wie.

Biedna redakcja Polityka.pl… (tak, to do Was macham przyjaźnie z drugiego brzegu rzeki!). O ileż prostszy jest świat sformatowany, w którym Chaciński na swym blogu pisze tylko o muzyce, a Szewczyk o wiadomo czym, a nie o nie wiadomo czym. Może jednak P.T. Nadredaktorstwo jakoś to przełknie, niebożęta. Intencje przecież – podkreślę raz jeszcze, bo któż mnie doceni, jeśli nie ja – mam szczytne.

Chcę wyciągać tu z medialnego niebytu zdarzenia i opinie tego warte. Wbrew pozorom, to nie szaleństwo, lecz logiczne wykorzystanie atutów. Albowiem jako facet, który na co dzień pisze o innych sprawach niż kwestie społeczne, gospodarka i polityka, nie muszę się obawiać, że zbyt śmiałą opinią spalę jakieś mosty. Że spłoszę informatorów. Że VIP-y przestaną odbierać telefony i służyć cytatami. Że zyskam opinię błazna lub wroga. Że stracę pozycję w zawodzie i nazwisko.

Bo ja to, pardon my French, generalnie czniam.

Efektem tego jest absolutna swoboda wypowiedzi.

To fantastyczne uczucie.

Mogę na przykład – ot, dygresja – napisać otwartym tekstem, co myślę o walce polskich frankowiczów z bankami banksterami. A niektórzy moi koledzy, dziennikarze ekonomiczni, choć są mi bliscy w poglądach, za nic nie podzielą się nimi publicznie. Proszę się domyślić, dlaczego.

***

ZombiesNie jestem już więcej w stanie czytać dziennikarskich analiz reform programowych PO i postulatów PiS ani rozważań, czy Miller wystawił Nowacką na front dla niepoznaki. Nie obchodzą mnie czcze obietnice kłamców, przedwyborcze wzmożenie moralne cyników, pozory troski o dobro publiczne pasożytów. Nie chcę czytać o licytacjach walczących o nasze głosy populistów, ustalających swe poglądy po lekturze wyników badań opinii publicznej.

Widząc kolejną porcję artykułów o wyborczych szansach wiodących sił narodu, mam wrażenie, że ktoś mnie zaprasza na lunch do prosektorium.

Całe to towarzystwo przyprawia mnie o mdłości. Jeśli będę tu o nim pisał, to tylko po to, by rozjechać walcem i wytłumaczyć, dlaczego.

Są ważniejsze tematy. I są alternatywy wobec tych politycznych zombie.

***

Planowałem powrócić z zaświatów dopiero za parę dni, bo mam do połowy tygodnia urwanie głowy, ale akurat wynikła potrzeba pilnej interwencji – zegar tyka. Zostało tylko parę dni na zebranie podpisów w, jak sądzę, słusznej sprawie. Słusznej, wierzę, także w oczach wielu z Was. Owszem, ja także omal nie przeczyłem tej akcji, bo niby skąd miałbym wiedzieć – protest przeciw TTIP (Transatlantic Trade and Investment Partnership – Transatlantyckie Partnerstwo w dziedzinie Handlu i Inwestycji) to nie jest temat, któremu media, tak głęboko pochylające się nad życiem codziennym naszych wiodących polityków – raczyły poświęcić w te dni większą uwagę.

TTIP

„Już tylko dziesięć dni pozostało do końca zbiórki podpisów pod europejską inicjatywą obywatelską przeciwko TTIP. Polska jest jednym z nielicznych państw Unii Europejskiej, w których nie uzbierano jeszcze wymaganej kwoty podpisów – każdy z nich jest na wagę złota”.

Problem zapewne Państwo znacie. Jeśli nie, oddaje go dobrze tytuł apelu, który warto przeczytać:

„Ludzie, środowisko i demokracja ważniejsi niż zyski i prawa korporacji”.

Sporo artykułów omawiających zagrożenia związane z TIPP znajdą Państwo w tym miejscu.

Protest można podpisać tutaj.

 

Mam nadzieję, że tak :).

Mam nadzieję :).

PS. Film, z którego cytatem pozwoliłem sobie otworzyć ten tekst, wchodzi na ekrany już za parę dni. Jeśli dotąd nie czytali Państwo książki Andy’ego Weira „Marsjanin”, na której został oparty, koniecznie nadróbcie tę zaległość. Rewelacyjna lektura, z szacunkiem dla nauki, do kupienia także w wersji elektronicznej. Film, sądząc po zwiastunach, też zapowiada się zacnie, ale zdecydowanie warto wcześniej przeczytać książkę.

PPS. Bez obaw, nie planuję zmiany specjalizacji, o nauce i technologii wciąż piszę. Zanim opublikuję coś na ten temat tu, serdecznie zapraszam do lektury najnowszego „Niezbędnika Inteligenta”. Znajdą tam Państwo wiele świetnych tekstów o Einsteinie i wielkich ideach nauki oraz dwa może i nieświetne, ale za to moje, więc – ot, na dowód – wyciągam je na wierzch:

„Szok bezwzględnego relatywizmu”

„Poprzez eony i parseki”

Serdecznie zapraszam do lektury.

niezbednik_inteligenta-polityka-2015_02-cov

 

22.12.2014
poniedziałek

Czy Chromebooki mają sens?

22 grudnia 2014, poniedziałek,

Chrome1

Do niedawna, wybierając komputer, decydowaliśmy w pierwszej kolejności, czy ma to być tradycyjny pecet z Windows, czy może jakaś alternatywa od Apple’a z autorskim systemem operacyjnym tego producenta. Mała garstka pasjonatów mogła jeszcze co najwyżej rozważać komputer z którąś z licznych wersji systemu Linux. Dziś mamy jednak do wyboru także komputery z systemem Google Chrome, zwane Chromebookami. Czy warto brać je pod uwagę?

Czytaj całość »

19.09.2014
piątek

POLITYKA na Ars Independent 2014

19 września 2014, piątek,

Plakat teaserowy - Ars Independent 2014…w jednej, jakże skromnej, niepozornej osobie. Ale jako że ową osobą jestem, no cóż, ja („Nie werbli grom, jeno myszy pisk to rozbrzmiewa”), pozwalam sobie rzeczone wydarzenie w tym miejscu odnotować. I serdecznie zaprosić.
Czytaj całość »

19.08.2014
wtorek

Wirtualne rejsy i spacery po Mazurach

19 sierpnia 2014, wtorek,
Street View Trekker - Giżycko 15

Pomost w Giżycku

Korzystają Państwo z Google Street View? Ciekawe, prawda? Można pospacerować ulicami Rzymu lub Kazimierza Dolnego, nie ruszając się z domu. Substytut prawdziwej turystyki, ale dobre i to – kto bowiem ma czas i pieniądze, by odwiedzić te wszystkie piękne miejsca osobiście? Czytaj całość »

6.08.2014
środa

Technologie na wakacjach (2): Niech moc będzie z Tobą

6 sierpnia 2014, środa,

MobileLiteWirelessG2usage

Po wczorajszych narzekaniach na standardy w Play, bardziej pasujące do mroków średniowiecza niż XXI wieku, dla równowagi opinia pozytywna. Parę słów o na pozór niepozornym urządzeniu, które zdecydowanie warto mieć ze sobą w nadmorskim kurorcie, czyli – jak często się okazuje – technologicznej dziczy. Czytaj całość »

5.08.2014
wtorek

Technologie na wakacjach: Play – dno, Kingston – bomba

5 sierpnia 2014, wtorek,
Monty Python by tego nie wymyślił: #średniowiecze

Monty Python by tego nie wymyślił: #średniowiecze

Wróciłem właśnie z dość nieoczekiwanego urlopu, który to – jako nieoczekiwany – nie do końca, niestety, pozwolił oderwać mi się od pracy. Słońce nad Bałtykiem dopisało, ale, by tak rzec, technologiczne okoliczności przyrody – nie za bardzo. Zahartowany niełatwym doświadczeniem, spieszę podzielić się radą, czego unikać, a czym warto się ratować w chwili kryzysu. Czytaj całość »

12.07.2014
sobota

Małe tablety przestały mieć sens

12 lipca 2014, sobota,

Nokia_Lumia_1520

Przesiadłem się ze smartfona z pięciocalowym ekranem na fablet. Niby przekątna wyświetlacza ma tylko cal więcej, ale skok jakościowy czuć już wyraźnie. To rzeczywiście ni telefon, ni tablet, a właściwie i jedno, i drugie. Jak widać, można zjeść ciastko i jej mieć. Czytaj całość »

19.06.2014
czwartek

Telefon Amazona – pułapka kompulsywnego kupowania

19 czerwca 2014, czwartek,

Nowatorstwem zastosowanych rozwiązań Amazon Fire – pierwszy telefon internetowego sklepu Amazon.com – przebija wszystko, co widzieliśmy od czasu premiery rewolucyjnego pierwszego iPhone’a (2007). To jednak silnie trujący cukierek. Ma jeden cel: prowokować do kupowania. Jak najczęściej, pod wpływem impulsów, najlepiej nałogowo.

Zacznijmy od pozytywów. Jak może Państwo pamiętają, jakiś czas temu zastanawiałem się, ile prawdy jest w plotce, że ekran smartfona korporacji Amazon będzie wyświetlał obraz trójwymiarowy. Wydało mi się to o tyle nieprawdopodobne, że wszystkie dotychczasowe próby skonstruowania podobnego urządzenia kończyły się funkcjonalną katastrofą – od patrzenia na taki ekran po prostu bolą oczy i psuje się wzrok. Z drugiej strony możliwość oglądania przez klienta towaru z różnych stron to dla internetowego sklepu niesamowita gratka. Pokusa, której trudno się oprzeć. Gra była warta świeczki. Czytaj całość »

css.php