Przesiadłem się ze smartfona z pięciocalowym ekranem na fablet. Niby przekątna wyświetlacza ma tylko cal więcej, ale skok jakościowy czuć już wyraźnie. To rzeczywiście ni telefon, ni tablet, a właściwie i jedno, i drugie. Jak widać, można zjeść ciastko i jej mieć.
Rzeczona hybryda to Nokia Lumia 1520.
Należę do osób, dla których telefon to przede wszystkim terminal internetowy. Kluczowy jest dla mnie zatem ekran. Powinien być możliwie duży i dobrej jakości – jasny i kontrastowy, abym mógł coś na nim dostrzec bez wysilania wzroku także pod chmurką, gdy świeci słońce. Wysoka rozdzielczość – na tyle, by nawet małe litery były wyraźne – też ma znaczenie (inna rzecz, że nie widziałem jeszcze dużego smartfona/fabletu o ekranie niedostatecznie szczegółowym). Z drugiej strony – nie jestem zainteresowany walką na piksele za wszelką cenę, jaką uprawiają niektórzy producenci z powodów, nie mam wątpliwości, czysto marketingowych. Niektórzy się na to dają złapać, myśląc, że skoro ekran smartfona przebija rozdzielczością wielki telewizor w salonie, to wyświetla na pewno najlepszy obraz. Otóż nie, bardzo natomiast obciąża procesor i układ graficzny, co skutkuje szybszym rozładowaniem akumulatora, a bywa, że i ślamazarnym działaniem. Kiepski interes.
Oczywiście mile widziane są także ładne kolory, choć akurat nie jest to dla mnie priorytet.
Biorąc pod uwagę powyższe kryteria, Nokia Lumia 1520 jest ideałem. Duży, sześciocalowy ekran pozwala mi czytać e-maile i internetowe artykuły wygodniej niż na pięciocalowej Xperii Z, z której dotąd korzystałem – notabene bardzo przyzwoitym smartfonie, najnowszy model Sony Xperia Z2 to bodaj najlepszy dziś wybór dla amatorów telefonów z Androidem. Wyświetlacz Lumii, wykonany w technologii IPS (24-bitowa paleta kolorów, 16 mln odcieni) o rozdzielczości Full HD (1920 x 1080), jest jasny, kontrastowy i ślicznie nasyca barwy. Miło się nań patrzy.
Od kiedy smartfony zaczęły swoimi mikrymi aparatami fotograficznymi robić w miarę przyzwoicie zdjęcia, także ten walor biorę pod uwagę. Telefon w pewnym momencie zaczął mi służyć jako podręczny niezbędnik fotoreportera. Zdarzało mi się robić smartfonem zdjęcia, które potem trafiały nie tylko na blog, ale i do publikacji w profesjonalnych mediach.
I jest to powód, dla którego od dłuższego już czasu miałem apetyt na jakąś Lumię z górnej półki. Nie ma bowiem na rynku aparatów, które robią lepsze zdjęcia. Nokia ponadto dorzuca oprogramowanie pozwalające na łatwe ustawianie ważnych parametrów, jak czas naświetlania, balans bieli czy światłoczułość ISO. Pułap wyznacza fenomenalna Nokia Lumia 1020 z matrycą aż 41,3 megapiskeli, ale Lumia 1520 niewiele od niej odbiega. W tym telefonie także zastosowano technologię PureView, co oznacza wykorzystanie bardzo przyzwoitego jak na tę klasę urządzeń obiektywu firmy Carl Zeiss, matrycy o wysokiej rozdzielczości – w tym przypadku „zaledwie” 20 megapikseli – a także technologii nadpróbkowania pikseli, ułatwiającej zrobienie dobrze doświetlonego, detalicznego zdjęcia również w trudnych warunkach, jak choćby o zmroku.
Aparat jest wystarczająco dobry, abym z Lumią w kieszeni czuł się jako dziennikarz bezpiecznie. Mogę go używać zarówno do dokumentacji, fotografując materiały informacyjne spisane nawet bardzo drobnym drukiem, jak i do robienia zdjęć z myślą o publikacji.
Ach, no tak. Omal zapomniałbym dodać, że bardzo pojemny akumulator (3400 mAh) pozwala się nie martwić, czy robiąc zdjęcia i filmy, nie rozładuję go do cna przed zachodem słońca.
Im dłużej oswajam tę Lumię, tym bardziej jest dla mnie jasne, że dzięki niej nie mam powodu, by korzystać z tabletu. Przynajmniej w jego najbardziej popularnym, poręcznym rozmiarze, z ekranem o przekątnej circa 7 cali. Nie jest wiele większy od sześciocalowego, różnica wielkości nie kompensuje dodatkowego zakupu i niewygody związanej z taskaniem ze sobą w torbie jeszcze jednego urządzenia. Bo i po co? Internet można już przeglądać wystarczająco komfortowo na sześciu calach. Także w trybie WiFi, a gdy działa LTE, wygoda szybkiego transferu nie jest już ograniczona zasięgiem lokalnego hotspotu. Lumia 1520 ma także bardzo wydajną elektronikę, która na pewno nie będzie powodem spowolnienia przy otwieraniu stron lub korzystaniu z programów, w tym gier. No i, last but not least, mimo swych rozmiarów nadal zmieści się w kieszeni marynarki, a od biedy i jeansów.
Po co mi zatem siedmio-, czy nawet ośmiocalowy tablet? Po nic. To urządzenie w danej sytuacji kompletnie nie ma dla mnie sensu.
Fablety, takie jak Nokia Lumia 1520, wyrugują z rynku małe tablety, nie mam co do tego złudzeń. Tablety przetrwają, ale z większymi ekranami: 10-, czy nawet 12-, 13-calowymi, zapewniającymi możliwość pracy w Excelu lub programach graficznych. A po podłączeniu klawiatury, służącej za podstawkę lub ochronę ekranu, pozwalającymi wygodnie napisać dłuższy tekst.
12 lipca o godz. 17:01 8342
Niezła reklamówka. Ile dają za taki tekst?
12 lipca o godz. 17:46 8343
Wspaniale, ale skoro takiego telefonu nie da się wygodnie nosić w kieszeni dowolnych spodni, a przecież nie zawsze zakładamy marynarkę, to taki 6 calowy smartfon traci podstawową cechę: nie ma można mieć go zawsze przy sobie. Dla mnie 5 cali to bariera nie do przekroczenia.
12 lipca o godz. 17:54 8344
@andrzej
Niezła reklamówka. Ile dają za taki tekst?
Cieżko powiedzieć, za dużo tego. Łatwiej byłoby zważyć, znając liczbę studolarówek na kilogram, ale akurat cały pokój zasypany forsą – nie mogę dokopać się do wagi.
12 lipca o godz. 18:00 8345
@a-rebour
taki 6 calowy smartfon traci podstawową cechę: nie ma można mieć go zawsze przy sobie. Dla mnie 5 cali to bariera nie do przekroczenia.
Do tylnej kieszeni go nie włożę, ale w przedniej jakoś się mieści. Pełna zgoda, nie równie bezkonfliktowo jak pięciocalowiec i cały dzień tak bym nie chciał chodzić, ale na krótki dystans ujdzie. Gdy wychodzę z domu, zawsze mam ze sobą jakąś torbę czy mały plecak, zwykle zatem tam go ładuję. W sumie rozmiar nie okazał się problemem. Myślałem, że będzie gorzej.
14 lipca o godz. 23:29 8354
Dla mnie tablety z upośledzonymi systemami operacyjnymi nigdy nie miały sensu, no chyba że w combo z wytrwałym telefonem (nie smart) służącym do dzwonienia (np Samsung solid) , wtedy można podciągnąć andka czy iosa pod mini-przenośne-centrum-multimedialne, choć to i tak naciągane, bo wg mnie mija się z ideą all in one. Tablety, fablety, smartfony, tylko po co, skoro to ten sam zasób funkcjonalności? Jedyny sens mają w mojej opinii tablety z pełnym Windowsem/linuksem lub małe netbooki bo oferują wszystko to co androidowe zabawki plus nieskończona wręcz baza darmowych i płatnych pakietów biurowych i multimedialnych apek zjadających mobilne odpowiedniki. Zabawa, praca, konsumpcja treści- to ma sens i w tym kierunku powinien zmierzać rynek przenośny. Po cichu liczę na małe telefony z możliwością „rozłożenia” ich jak kartki papieru do 10″ calowego ekranu OLED z pełnym systemem operacyjnym… To jest all in one. Rozmarzyłem się…
18 lipca o godz. 9:41 8384
Powiem, ze długo się przekonywałem do mobilnego internetu w telefonie, to jednak nie to co na laptopie, szczególnie denerwują mnie okrojone wersje mobilne stron.
18 lipca o godz. 10:10 8386
Panie Redaktorze, proponuje dodac: „DLA MNIE male tablety pzrestaly miec sens”
male tablety calkiem sa uzyteczne. Proponuje pojsc na warszawskie lotnisko; wielu funkcjonariuszy i uzrednikow zalatwia sprawy przy pomocy malych tabletow. Duze tablety raczej by im przeszkadzaly, bo sa to urzednicy mobilni
Ja tez lubie maly tablet, bo moge zawsze go miec przy sobie. Duzy jest za duzy
Ale maly tablet pzrez ktory mozna rozmawiac, to juz zwyciestwo techniki nad zdrowym rozsadkiem. „Ni pies ni wydra, cos na ksztalkt swidra” jak mowil pewien wybitny polski polityk. Telefon ma sie meiscic w kieszeni koszuli, i sluzy do TELEFONOWANIA i ewentualnie pzregladania poczty.
18 lipca o godz. 11:10 8387
Nie ma to jak przeczytać dobry artykuł, napisany z głową, przy kawie 🙂
20 lipca o godz. 17:24 8424
Generalnie to rozmiar tej Lumii jest niemal identyczny jak małego tabletu, a telefon ma dodatkowe funkcje jak choćby wbudowany modem.
20 lipca o godz. 21:56 8425
„Olek
18 lipca o godz. 11:10
Nie ma to jak przeczytać dobry artykuł, napisany z głową, przy kawie ”
UWAGA! Marketing. Gosciu publikuje sie na wszystkich blogach.
25 lipca o godz. 6:44 8455
A.L.
Równiez dwa inne komentarze to kryptoreklama. dziwię sie Redakcji, że wprowadza systemy antyspamowe, a pieniądze z reklam jej uciekają.
Próbowalem w szwajcarskim samnaun swojego laptopa pdłączyć do zasilania. I tu male zdziwienie, w zasilaczu mam grube bolce (po co ?), a we wszyskich gniazdkach są wejścia na cienkie bolce. Czy firmy nie mogly by jakoś ujednolicić takiej prostej sprawy , jak bolce we wtyczce ?.
PS. W aucie zawsze mam kawalek drutu i tasmy izolacyjnej, kompa podładowałem.
25 lipca o godz. 9:08 8457
@Andrzej52: tu male zdziwienie, w zasilaczu mam grube bolce (po co ?), a we wszyskich gniazdkach są wejścia na cienkie bolce. Czy firmy nie mogly by jakoś ujednolicić takiej prostej sprawy , jak bolce we wtyczce ?.”
To nei sprawa firm produkujacych komputery. Najlepiej kupic „zestaw podroznika” zawierajacy wszystkie mozliwe pzrejsciwki do wszystkich mozliwych krajow. Kosztuje nieduzo
30 lipca o godz. 23:03 8642
Dosyć śmiała teza z tym wyrugowaniem siedmiocalówek. Za to aktualnie na pewno widać tendencję do zapełniania wszystkich możliwych rozmiarów – Lumia ma te 6″, siódemki królują od dawna, do porządku dizennego już przezliśmy nad 7,85″. Brakuje jeszcze jako takiej 9 (bo 9,7″ to raczej dziesiątki) , a producenci rzucają się już pomału na 11″ i 12″… Jeśli jednak ktoś wpadnie na to, żeby umieszczać w siódemkach dobre aparaty, a najlepiej dać im tez możliwość dzwonienia, to mogą śmiało konkureować z tzw. fabletami (btw ciekawe jak długo to określenie się utrzyma, skoro wszystkie urządzenia zlewają się w jedno).
1 sierpnia o godz. 13:52 8724
Jestem leciwym Kotem a w dodatku troche slepa kura.
Wlasnie przyszedl ten moment kiedy podjalem postanowienie, ze doroslem do pierwszego w zyciu smartfonu. Czy Szanowny Pan Autor uwaza, ze takie ustrojstwo jak oposane powyzej byloby dla mnie lepsza opcja? Atrakcyjna wydaje sie zwlaszcza wielkosc ekranu.
Mam zatem pytania: czy fablet jest idiot-friendly? Czy ma podrecznik w jakims zrozumialym jezyku (bo zdarzalo mi sie kupowac sprzet z manualem wylacznie po japonsku lub takim, ze nalezy go uzywac z pomoca mikroskopu do mikrochirurgii).
Czy jesli nie fablet to jaki smartfon?
Bede naprawde ogromnie wdzieczny za dyskretne podpowiedzi. Ale prosze nie mowic mojej Starej ze pytalem o rade, bo mi zyc nie da. Ona jest bully jakich malo.
5 sierpnia o godz. 20:51 8906
@Kot Mordechaj
Czy Szanowny Pan Autor uwaza, ze takie ustrojstwo jak oposane powyzej byloby dla mnie lepsza opcja? Atrakcyjna wydaje sie zwlaszcza wielkosc ekranu.
Przepraszam za odpowiedź z opóźnieniem, ale byłem na urlopie i – jak Pan może przeczytać w refleksjach obok – dostęp do sieci miałem taki sobie.
Proszę się nie bać fabletu, omawianą Nokię polecam z przekonaniem. Ludzie od lat marudzą, gdy pojawiają się większe ekrany w smartfonach, a potem okazuje się, że chętnie korzystaliby z jeszcze większych ;). Nawet Apple, dotąd zakładnik stwierdzenia Jobsa, że ekran większy niż w pierwszym iPhone’ie nie ma sensu, wkrótce zaprezentuje modele w rozmiarze XL. Bo ludzie się tego domagają, duży ekran w smartfonie to parametr kluczowy.
Może Pan wziąć tę Nokię (poza wszystkim, ma bardzo dobry ekran), może Pan rozważyć Galaxy Note’a 3 Samsunga – ma przydatny rysik, no i w końcu to Samsung zadebiutował z fabletami – niezły model oferuje HTC. Jest w czym wybierać.
A jak już Pan doceni komfort korzystania z internetu, czytania i pisania maili itd. na takim ekranie, do mniejszego rozmiaru już nie zechce Pan wrócić.
Ach, zapomniałbym. Tak, jest stosunkowo „idiot friendly”, łatwo się Pan połapie. W tym przypadku Lumia byłaby nawet łatwiejsza do opanowania, bo to kafelki Windows znane Panu być może z komputera.
5 listopada o godz. 11:09 9816
Jakos nie czaje klimatu tabletów, wole chyba lapka.