Po wczorajszych narzekaniach na standardy w Play, bardziej pasujące do mroków średniowiecza niż XXI wieku, dla równowagi opinia pozytywna. Parę słów o na pozór niepozornym urządzeniu, które zdecydowanie warto mieć ze sobą w nadmorskim kurorcie, czyli – jak często się okazuje – technologicznej dziczy.
Sytuacja jakże typowa: jest wieczór, dziecko zasypia w namiocie/przyczepie/domku kempingowym wraz ze zmęczoną spacerem po plaży Drugą Połówką, wymykają się zatem Państwo z notebookiem do kurortu, by odpisać na pilne maile czy machnąć jakiś cykliczny felieton. I oczywiście macie nadzieję, że znajdziecie kawiarenkę z Wi-Fi. Nadzieje okazują się płonne. Siadacie zatem w pierwszej lepszej, w której serwują kawę inną niż rozpuszczalna, a sygnał sieci komórkowej jest znośny i ustawiacie telefon w tryb tetheringu, czyli zamieniacie go w punkt dostępowy internetu dla komputera. I robicie swoje. Problem w tym, że telefon w tym trybie pracy błyskawicznie pożera prąd. Jeśli chcecie podłubać w sieci ciut dłużej, powinniście mieć ze sobą także powerbank, czyli przenośny rezerwuar energii, do którego można podłączyć rozładowy smarfon, by dalej mógł działać. Ja miałem ze sobą urządzenie MobileLite Wireless G2 produkowane przez firmę Kingston. Jest to bardzo przyzwoity powerbank, ma bowiem wbudowany akumulator litowo-jonowy 4640 mAh 3,8V. Schomikowanym w nim prądem można zatankować do pełna iPhone’a 5 dwa razy, a Samsunga Galaxy S4, ze znacznie pojemniejszą niż w iPhone’ie baterią: 1,25 razy. To wystarczająco wiele, by czuć się bezpiecznie i nie zerkać pod koniec dnia nerwowo na wskaźnik w telefonie z obawą, że padnie, zanim wrócimy do domu.
Powerbanków jest jednak na rynku wiele i nie wyróżniałbym tu rzeczonego urządzenia Kingstona, gdyby nie to, że to tylko jeden z jego istotnych atutów.
Otóż MobileLite Wireless G2 może łączyć się z urządzeniami mobilnymi – jak choćby smartfony i tablety – bezprzewodowo, przez Wi-Fi. A przy tym jest czytnikiem pamięci flash USB i kart SD. Co to daje? Na przykład to, że urządzenie może służyć jako rezerwuar dla zdjęć i filmów robionych smartfonem. W końcu na wakacjach trzepie się tego sporo i łatwo zapełnić pamięć urządzenia. Da się też za pomocą MobileLite’a Wireless G2 przesyłać te zdjęcia i filmy strumieniowo przez Wi-Fi do ośmiu odbiorców naraz. „Odbiorcą” może być telewizor, na którym owe wakacyjne pamiątki wygodnie w ten sposób obejrzymy. A rodzice jadący samochodem długą trasą na urlop mogą w ten sposób spacyfikować nudzące się dziecko. Wystarczy nagrać bajkę na jednym z obsługiwanych przez MobileLite’a nośników i przesłać sygnał do tabletu, na którym maluch będzie mógł tę bajkę obejrzeć.
Ponadto w najnowszej edycji MobileLite’a – z której korzystałem – pojawił się port WLAN Ethernet. Jeśli trafią Państwo gdzieś, gdzie internet jest tylko w kablu, a takie miejsca wciąż się zdarzają, po podpięciu doń urządzenia Kingstona zmienimy je w pełnoprawny router Wi-Fi.
A wszystko to w lekkiej obudowie wielkości małego smartfona.
9 sierpnia o godz. 22:06 9042
A za ile?
10 sierpnia o godz. 8:59 9044
@A.L.
A za ile?
Niecałe dwieście złotych.
10 sierpnia o godz. 23:41 9045
Zamowilem na Amazonie. Rzeczywiscie, wyglada ciekawie
11 sierpnia o godz. 14:14 9060
200zł to sporo, na można dostać innych dobrych firm za nie całe 100zł, może bez tylu opcji, ale do ładowania telefonu czy tabletu wystarczy.
12 sierpnia o godz. 4:23 9075
@kalendarze: Na pewno kalendarzy od Pana nie kupie