Reklama
Polityka_blog_top_bill_desktop
Polityka_blog_top_bill_mobile_Adslot1
Polityka_blog_top_bill_mobile_Adslot2
Duch w maszynie - Blog Olafa Szewczyka Duch w maszynie - Blog Olafa Szewczyka Duch w maszynie - Blog Olafa Szewczyka

22.12.2014
poniedziałek

Czy Chromebooki mają sens?

22 grudnia 2014, poniedziałek,

Chrome1

Do niedawna, wybierając komputer, decydowaliśmy w pierwszej kolejności, czy ma to być tradycyjny pecet z Windows, czy może jakaś alternatywa od Apple’a z autorskim systemem operacyjnym tego producenta. Mała garstka pasjonatów mogła jeszcze co najwyżej rozważać komputer z którąś z licznych wersji systemu Linux. Dziś mamy jednak do wyboru także komputery z systemem Google Chrome, zwane Chromebookami. Czy warto brać je pod uwagę?

Chromebooki pojawiły się na światowym rynku już trzy lata temu, do oferty polskich dystrybutorów zawitały jednak dopiero teraz. I budzą konsternację. Różnią się bowiem od innych komputerów znacząco. Zarówno na plus, jak i na minus. Co oznacza, że dla niektórych nabywców okażą się kompletnie nieatrakcyjne, z kolei inni uznają je za strzał w dziesiątkę i bez oporów sięgną po portfel. Wszystko zależy od tego, do czego będziemy chcieli ich użyć.

Od paru tygodni korzystam z produkowanego przez firmę Acer Chromebooka CB5-311, wiem już zatem z grubsza, co w tego typu urządzeniach jest fajne, a co nie. Od razu przyznam, że stał się jednym z ulubionych komputerów domowników. Co nie znaczy, że poleciłbym go każdemu.

Acer-Chromebook-13-12

Muszę na wstępie przeprosić za – przyznaję, dokonaną z premedytacją – nieścisłość w pierwszym akapicie. Przedstawiłem Chrome OS jako osobny system operacyjny, w rzeczywistości jest odmianą Linuksa. Na tyle jednak specyficzną, że pozwoliłem sobie na wyróżnienie Chrome OS jako odrębnej kategorii.

Z perspektywy użytkownika, Chromebooki to po prostu internetowe terminale działające z wykorzystaniem przeglądarki Chrome. Po włączeniu komputera widzimy okienko do logowania w ekosystemie Google’a, którego sercem jest poczta Gmail – bo to dzięki niej komputer identyfikuje użytkownika. Wpisujemy zatem swoje hasło (jeśli nie mieliśmy konta na Gmailu, musimy je założyć) i już możemy korzystać z komputera. W takim zakresie – i tu jest haczyk – w jakim pozwalają na to usługi Google’a. Reasumując: jeśli nie mamy dostępu do internetu, Chromebook na wiele nam się nie przyda. Jeśli jednak używamy komputera głównie do przeglądania sieci i do napisania czegoś od czasu do czasu, Chromebook się do tego nada.

Chrome3

Praca nad tekstem? W arkuszu kalkulacyjnym? Tworzenie prezentacji? Formularzy? Rysunków? Opracowany przez Google’a odpowiednik pakietu Microsoft Office oraz innych podstawowych aplikacji sprawuje się, co użytkownicy Gmaila wiedzą od dawna, całkiem przyzwoicie. Pozwala otwierać i edytować pliki zapisane w powyższym standardzie, a także łatwo tworzyć własne. Co istotne, nawet odłączeni od internetu możemy korzystać z tych programów. Gdy znów złapiemy zasięg, komputer zapisze dane w chmurze. Dzięki temu będą zawsze dla nas dostępne, bez względu na to, z jakiego komputera akurat korzystamy – wystarczy zalogować się na swoje konto. Mam znajomych, którzy pracują już głównie w oparciu o programy sieciowe Google’a, ze względu na korzyści, jakie zapewnia „chmura”, na przykład możliwość edytowania danego dokumentu przez kilka osób. Inni z kolei zdecydowanie wolą pracę w trybie offline. Ponownie: to kwestia osobista, zależna od oczekiwań czy obaw.

Chromebook pozwala na instalację innych programów niż dostępne w internetowym pakiecie od Google, za pośrednictwem sklepowej witryny Chrome Web Store, ale nie ma ich wiele. Owszem, jest parę przydatnych, jak choćby Spotify dla amatorów muzyki czy Kindle Cloud Reader dla tych, którzy czytają, ale lepiej nie oczekiwać rogu obfitości. Jeśli ktoś, przykładowo, nie wyobraża sobie życia bez pakietu Adobe, z Photoshopem i Lightroomem na czele, bo zawodowo zajmuje się edycją grafik i fotografii, Chromebook nie jest dla niego. Google zresztą jasno definiuje Chromeboka jako „drugi komputer”, po tym najważniejszym. Do zadań najpowszechniejszych, niekoniecznie dla wszystkich kluczowych.

Jedną z głównych zalet Chromebooków jest zazwyczaj cena. Acer CB5-311, z którego korzystam, kosztuje 1399 zł, mimo że ma jasny 13,3-calowy ekran o rozdzielczości Full HD (1920 x 1080), 4 GB RAM, szybki moduł WiFi 802.11ac, dwa porty USB 3.0, HDMI, czytnik kart SD, a bateria pozwala na ok. 11-13 godzin pracy. W dodatku waży tylko 1,5 kg. Siłą rzeczy porównuję go ze swoim dotychczasowym notebookiem Sony VAIO nabytym za, bagatela, 4 tys. zł. Owszem, elektronika starzeje się szybko, a rzeczony senior to już niemal czterolatek, ale Chromebook zbyt łatwo pokonuje go w paru ważnych kategoriach. Uruchamia się błyskawicznie, a nie ślamazarnie (dysk SSD pod tym względem wygrywa przez nokaut z tradycyjnym HDD), ma bardziej detaliczny ekran (1080p > 720p), głośniki grają czyściej, a kilkanaście godzin pracy non stop to nie godziny cztery.

Minusem jest małą pojemność dysku SSD, bo zaledwie 32 GB, z czego ok. 22 GB dla użytkownika. Z drugiej strony nabywca komputera dostaje na rok jeden terabajt miejsca w „chmurze”; potem może przedłużyć abonament, choć już odpłatnie (nie kosztuje to jednak fortuny). Sercem tego Chromebooka jest produkowany przez firmę Nvidia procesor Tegra K1 – energooszczędny i wydajny. Co prawda gdy w najbliższym roku rozpowszechnią się notebooki napędzane rewelacyjnym Intelowskim procesorem produkowanym w procesie litograficznym 14 nm, rekordowo energooszczędnym i wydajnym, poprzednicy wypadać będą przy nim ubogo, ale K1 jako jednostka napędowa rzeczonego Acera sprawdza się należycie. Komputer nie ma opóźnień, wideo, na przykład z YouTube, odtwarzane jest płynnie. A przy tym procesor nie nagrzewa się, wystarcza mu chłodzenie pasywne. Komputer zatem nie hałasuje wiatraczkami, nie przypieka ud (tudzież innych cennych narządów, panowie), nie trzeba się pilnować, by nie zatkać otworów wentylacyjnych – bo ich nie ma.

Acer2

Reasumując: do internetu i pisania, zwłaszcza poza domem (długi czas pracy na baterii, mała waga, last but not least – przyjemna dla oka prezencja), Chromebok nadaje się znakomicie. Dzięki prostocie obsługi jest też świetnym komputerem dla osób starszych, które dopiero chcą poznać świat internetu, a obawiają się skomplikowanych urządzeń elektronicznych.

Warto rozważyć.

Reklama
Polityka_blog_bottom_rec_mobile
Reklama
Polityka_blog_bottom_rec_desktop

Komentarze: 4

Dodaj komentarz »
  1. Obawiam sie ze to jedno z tych urzadzen ktore skonstruowano dlatego ze daly sie skonstruowac. Nie widze dlaczego Chromegook mialby byc lepszy of tableta z Androidem. Dobrze wiedzec ze wiekszosc Androidowych apps nie jest kompatybilna z Chrome OS

    Obawiam sie ze podzieli los netbookow, telefonu Amazona, okularow Google I mnostwa innych doskonalych technologii ktore wyladowaly na smietniku

  2. Jajakobyły czekam na serwis zintegrowany Google.Za 1 zł ,tak jak,w sieciach komórkowych.
    Ma juz,prawie,wszystko.A w Polszcze za sprawą kolejnej manny unijnej,(nawet jak 60% ulegnie przekreceniu) wszystkie wiochy mają dostac dostęp szerokopasmowy.

    Mam dostac z chmury na terminal za 1 zł i w abonamencie za rozsadną cenę wszystko co mi się spodoba.Niech Google zbada co to jest.FB wykluczony.

    Terminal może sie nazywac Chromebook cz Chromegook ,jak chce A.L .Wsio rawno.
    Ma byc sprawnie,niezawodnie i konkurencyjnie do FB.

  3. @abchaz: „Mam dostac z chmury na terminal za 1 zł i w abonamencie za rozsadną cenę wszystko co mi się spodoba”

    A kto za to zaplaci?

  4. @A.L.

    Jaja sobie robisz ?

    NSA,CIA,ABP,ACK,ITD,ACH,ADHD… ? …mało jeszcze ….i inne stojące na straży…

css.php